Żmijka wydaje przyjęcie
Zawitał wielki niedźwiedź
do zwierzątek, do boru,
(cykady zagrały tę wieść)
sam, z własnego wyboru.
Jego tu sójki znały,
sikorka witała śpiewem,
ptaszki go podziwiały,
był dla nich boru szefem.
Wyjątkiem była żmijka,
mówiła więc do misia:
„Zgłosiła mi to sójka,
że masz być właśnie dzisiaj…”.
Wepchnięta gdzieś pod liście,
językiem wężym gada:
„Winieneś zgłosić przyjście,
tak przecież nie wypada…”.
Gdy dni dużo minęło,
żmija kompanów zwołała,
tłuste żarcie się piekło,
a ona „szpanowała”.
Bawiła wija długo,
drażniła i owady,
z padalcem, cienkim sługą,
knowała ciągle zdrady.
Nietoperz zagadywał,
„częstował” śliską śliną,
do ucha jej „nadawał”:
„Ja pragnę Cię dziewczyno!”.
Pająki się stawiły,
na twarzy miały szczęście,
z tą żmijką się bawiły,
wszy wzięły się za cięcie.
Te „żmije” namawiania
każda niechluja chwali,
bo każdy inny odmawia,
do przyjścia się nie pali.
Ładna mewka i misiek,
a także inne zwierzątka,
nie chcą o żmiji słyszeć,
wolą się bez niej spotkać.